O EGO-TRIPIE ZACHODNIEGO ŚWIATA UZDRAWIANIA. Dlaczego wybieram drogę dao

Na drodze praktyk taoistycznych jestem od około ośmiu lat. Jednak dopiero teraz mam wrażenie, że wkraczam na tę ścieżkę po całości, bez hamulców ani planu asekuracyjnego. Dopiero teraz mam pełną jasność: wybieram drogę dao (czyli taoizmu) i zawierzam jej w pełni. Z pewnością do takiego całkowitego puszczenia i poddania się przyczynił się fakt poznania kilka lat temu wybitnych nauczycieli. Oraz ogromny przywilej uczenia się właśnie od nich. Praktyki taoistyczne zawierają dla mnie metodologię pracy z traumą, których nauczyłam się w ramach Somatic Experiencing. To one też prowadzą mnie dalej w jakości i umiejętności czucia, będące fundamentem każdej głębokiej pracy z ciałem, także masażu tajskiego.

Kilka dni temu wróciłam z intensywnego kursu instruktorskiego z moim nauczycielem Paulem Cavelem w Londynie. Było to doświadczenie głębokiej i precyzyjnej wiedzy (z którą nie spotkałam się w żadnym innym systemie qigong) przekazanej przez jednego z najlepszych nauczycieli, jakich napotkałam na mojej drodze. Drugim jest nauczyciel Paula - taoistyczny mistrz Bruce Frantzis. Jednocześnie było to doświadczenie wyzbywające wszelkich fałszywych wyobrażeń o kompetencjach i stopniu zaawansowania w praktyce. Terapia szokowa wszelkiego egotyzmu, przywracająca człowieka do głębokiej pokory. Taki jest taoizm.

Paul Cavel jest jednym z trzech najstarszych uczniów mistrza Bruce'a Frantzisa i od ponad 30 lat trenuje pod jego okiem (więcej tutaj). Bruce Frantzis jest pierwszym znanym zachodnim "Taoist Lineage Holder" (czyli: spadkobiercą ściśle strzeżonej i przekazywanej z pokolenia na pokolenie tradycji. Osoba, której powierzone zostaje dalsze przekazywanie systemu praktyk taoistycznych). Uprawnienia te otrzymał od swojego wieloletniego nauczyciela - chińskiego mistrza Liu Hung Chieh (Taoist Lineage Master). Frantzis posiada ponad 40-letnie doświadczenie we wschodnich systemach uzdrawiania i jest kontynuatorem autentycznych linii przekazu qigong, bagua, tai chi, hsing-i i medytacji taoistycznej. Jego metoda medytacyjna jest bezpośrednio związana z linią Lao Tse, autora Tao Te Ching (więcej tutaj).

Na kursach qigong wszelkie moje zasłony dymne opadają, gdyż - tak czy siak - dla moich nauczycieli jestem w pełni transparentna i przeźroczysta. Nawet gdybym chciała - nie ukryję nic. W taoizmie używa się pojęcia "energetical imprint" (ślad energetyczny). Praca nad nim - obejmująca między innymi to, co na zachodzie nazywamy "pracą z traumą" - jest przedmiotem praktyk taoistycznych per se. "Energetical imprint" jest niezaprzeczalnym faktem, dla zaawansowanych i doświadczonych nauczycieli widoczną od pierwszego kontaktu charakterystyką osoby. W obecności moich nauczycieli odczuwam poczucie "nagości" w obliczu utraty skuteczności wszystkich moich (świadomych i nieświadomych) strategii obronnych i maskujących. To onieśmielające, ale i... wyzwalające. Skoro nie ukryję nic - nie pozostaje mi nic innego, jak się w tym zrelaksować. Być w pełni sobą i robić to, co do mnie należy. Najlepiej, jak obecnie potrafię.

LICZY SIĘ WIERNOŚĆ PRZEKAZU, NIE ORYGINALNOŚĆ

W pełni transparentne od pierwszego ruchu, a właściwie jeszcze wcześniej - od wyjściowej pozycji stojącej w qigong i taichi - są dla moich nauczycieli moje umiejętności i punkt, w którym jestem obecnie w mojej praktyce. Od razu dostaję analizę moich "glitches" (usterki, zakłócenia), które muszę  skorygować, gdyż uniemożliwiają mi one dalszy progres. Wiem, że dopóki ich nie przezwyciężę (to może potrwać tydzień, miesiąc lub rok) - nie zostanę dopuszczona do kolejnych stopni wtajemniczenia. I - jak mawia Paul - tu nie chodzi o mnie. Ani o niego. Tu chodzi o NAS. Taoiści nie myślą indywidualistycznie. Praktycy/czki są w służbie czystości przekazu wielotysiącletniego, zintegrowanego systemu praktyk, który służy nam wszystkim.

Jedna z zasad szkolenia instruktorów jest następująca: pół roku po pomyślnym przejściu egzaminu trzeba się stawić u nauczyciela na ponowny test. Szczególnie bowiem u osób z jeszcze stosunkowo małym doświadczeniem zdarza się, że formy i pozycje zaczynają z czasem wyglądać inaczej. Dodawana jest do nich autorska inwencja i twórczość. Paul tłumaczy, że to upodobanie do własnej inwencji to nie wyraz kreatywnego geniuszu, a najczęściej podświadoma próba uniknięcia konfrontacji z tym, co dla nas najtrudniejsze - fizycznie, psychicznie, emocjonalnie. A co dana forma lub pozycja ma na celu wydobyć na powierzchnię. To jej istota. Wszelkie modyfikacje formy są dla taoistów nieświadomym, wewnętrznym unikiem (przed sobą) i jasnym sygnałem, nad czym trzeba pracować. "Kreatywność" będzie wymagała korekty jako odstępstwo od czystości wykonania formy, ruchu czy pozycji. Tylko dzięki takiej bezkompromisowej ortodoksji system przekazywany jest od tysięcy lat w niezmienionej, nienaruszonej i niespłyconej formie. Moim obowiązkiem - jako praktyczki pragnącej przekazywać tę wiedzę dalej - jest nie zbaczać z kursu nawet o 5 mm.

Dla zachodniego umysłu to prawdziwa nauka pokory. I być może to właśnie nie poddawanie się pokusie zbaczania z drogi w "kreatywność", "oryginalność" i "własną inwencję" to najbardziej potrzebna dla nas - ludzi Zachodu - lekcja. Taoiści - włącznie z mistrzami i "linage holders" - nie uważają wiedzy i tradycji za swoją indywidualną własność. Takie podejście byłoby całkowicie sprzeczne z ich filozofią i wartościami. Wiedza to przede wszystkim zobowiązanie i odpowiedzialność. System jest tak cenny, ponieważ jego skuteczność zweryfikowana została na przestrzeni kilku tysięcy lat, nie jednostkowego życia ludzkiego. "Kreatywność" będzie przez dobrych nauczycieli weryfikowana i przywracana do pierwotnej formy wykonywania danej pozycji, ruchu, czy formy. Liczy się umiejętność wykonania praktyki w sposób wierny linii przekazu. A sprostanie temu będzie wymagało wielu lat praktyki.

KONTEKST KAPITALISTYCZNY I INDYWIDUALISTYCZNY

Zachodni świat uzdrawiania i pracy z ciałem, operujący w rzeczywistości i kategoriach indywidualistycznych i kapitalistycznych, ogarnięty jest przez obsesję oryginalności i wyjątkowości. A co za tym idzie - własności intelektualnej i praw autorskich. Twórcy metod i szkół pilnie obserwują "konkurencję" i straszą prawnikami (lub pozywają do sądu) wszystkich, w których postrzegają zbyt duże podobieństwo do "swojej autorskiej" metody. To się dzieje także i w Polsce. Umiejętności moich taoistycznych nauczycieli są nie do "splagiatowania". W tym sensie lęk przed plagiatem kompletnie ich nie dotyczy. Nawet gdybym ja lub ktokolwiek inny starała się to zrobić, prawdopodobnie nie starczyło by mi życia, aby temu sprostać. Weryfikacja umiejętności i poziomu praktyki w taoizmie następuje w obrębie samego systemu i linii nauczania.

Gdy patrzę na spektrum współczesnych metod holistycznej pracy z ciałem i na profile ich twórców, powtarza się sformułowanie "jedyny", "pierwszy", "wyjątkowy". Przedsiębiorcze i pewne siebie jednostki nadają sobie tytuły "pomysłodawców", "inicjatorów" i "autorów" metody, często będącej spłyconą i wymieszaną z innymi tradycjami wersją systemów wschodnich. Stawiają obok swojej nazwy "R" w kółeczku ("registered trademark", czyli zarejestrowany znak towarowy). W ten sposób wymazują wielotysiącletnie, wschodnie linie przekazu wiedzy medycznej i praktyk duchowych, z których czerpią garściami. W przypadku taoizmu najwięksi mistrzowie często pozostawali na społecznym marginesie i żyli skromnie, aby celowo nie ściągać na siebie uwagi i chronić w ten sposób bezcenną wiedzę. Ponosili za to nieraz ogromną cenę, włącznie z torturami i utratą życia (patrz historia chińskiej rewolucji kulturalnej).

Dzisiejsi spece od marketingu radzą, aby podkreślać, co cię wyróżnia od konkurencji. Na czym polega twoja wyjątkowość i niepowtarzalność. Instagram to wyścig, gdzie każdy aspiruje do bycia ekspertem/tką od czegoś, lub przynajmniej "kimś wyjątkowym". Współczesne standardy wymagają od nas wybitności, bycia kimś “niezwykłym”, aby spełnić najbardziej zwyczajną ludzką potrzebę: godnego życia i finansowego bezpieczeństwa (w tym miejscu polecam wam świetny tekst mojej serdecznej koleżanki - psychoterapeutki Cvety Dimitrowej o naszym lęku przed byciem przeciętnym: czytaj tutaj). Fakt, że tak bardzo nie chcemy być przeciętni wspiera rodzaj kolektywnego narcyzmu i gigantomanii. Moją intencją nie jest tutaj tłamszenie autoekspresji, a nie wspieranie kolektywnego fałszywego obrazu siebie i własnych kompetencji.

Taoizm nie będzie wspierać stania się za wszelką cenę wybitną jednostką. Ceni sobie za to bycie wybitnym członkiem wspólnoty i wielopokoleniowej linii przekazu. Bycie wybitnym/ną nauczycielem/lką i przekazicielem/lką tradycji. Niepowtarzalni jako indywidua jesteśmy tak czy siak, a każde nauczanie będzie naznaczone osobowością i temperamentem nauczyciela/lki. To nie stoi w sprzeczności z wiernym i precyzyjnym przekazywaniem tradycji bez żadnych zakłóceń ani dodawania wtrętow i zawijasów własnego autorstwa.

Taoiści nie dbają o prestiż, opinie, nazwisko, posłuch, zysk materialny. Wręcz przeciwnie. Legendarne jest początkowe odsyłanie i zniechęcanie przez mistrzów aspirujących uczniów, aby dokonać "wstępnej selekcji" i odsiać osoby o słomianym zapale, aby nie tracić na nich czasu ani miejsca na sali. Taoiści patrzą na perspektywę setek pokoleń, a nie na ciebie jako jednostkę. I robią to, co najlepsze dla linii przekazu, a nie to, co będzie karmić twoje wyobrażenie o sobie. Dobry nauczyciel zda ci bez ogródek sprawę z tego, gdzie faktycznie jesteś w twojej praktyce. Po czym pokaże ci, nad czym musisz pracować. Finalnie pomoże ci być - jak mawia Paul - "more useful human being" (bardziej pożyteczną istotą ludzką) - dla siebie i dla innych.

PORZĄDEK JEST JASNY

Ktoś może w dzisiejszym świecie powiedzieć, że to "nieegalitarne". Bo przecież "każdy może być kimś wyjątkowym". Dla mnie zaś to najbardziej egalitarne podejście z możliwych. Pytanie tylko, jak interpretujemy egalitaryzm. O ile nie idziemy za współczesną interpretacją egalitaryzmu jako "prawa każdego do bycia wybitnym", a rozumiemy go jako "prawo do bycia sobą w autentyczności. Prawo do bycia wspieraną w rozwinięciu swojego potencjału w pełni. Prawo do bycia częścią większego systemu i tradycji" - taoizm jest bardzo egalitarny. Lecz aby docenić jak dużo dostajesz, i jak wiele możesz zyskać - musisz niejako "spojrzeć prawdzie w oczy" - zaakceptować poziom swoich umiejętności i zaawansowania w praktyce.

Zadaniem adepta praktyk taoistycznych (neigong, qigong, taichi) jest... praktykowanie. Konsekwentne, spójne, regularne. Praktykowanie najlepiej jak potrafisz, aż będziesz potrafił(a) lepiej. Bez wywierania na siebie nadmiernej presji, obwiniania się, że efekty mogłyby być lepsze lub szybsze. W przeciwieństwie do większości modalności i szkół zachodnich - u najlepszych nauczycieli taoistycznych żadne pieniądze nie kupią ci certyfikatu, tytułu, ani uprawnień do nauczania. Od nauczyciela nie usłyszysz (przez długi czas) pochwał ani afirmacji. Jeśli nauczyciel zobaczy, że twój wizerunek ciebie i twojej praktyki mija się z rzeczywistością - bezwględnie sprowadzi cię na ziemię. Uważa to za swój obowiązek - wobec tradycji, ale też jako twój nauczyciel. Da taoistów naczelną wartością jest balans, nie współczucie. I jak często mawia Bruce Frantzis - "Sometimes you have to be cruel to be kind" (czasem musisz być okrutny, aby być dla kogoś dobry).

Taoizm operuje w kategoriach kolektywnych i międzygeneracyjnych. - nasze jednostkowe życia są tylko komórką w duuużo większej całości. Bądźmy więc jak najlepszą komórką, zdrowo i prężnie sprawującą swoje funkcje, a przyczynimy się do szczęścia, zdrowia i dobrostanu nie tylko całości, ale i nas samych.

Previous
Previous

PIERWSZA POMOC DLA OSÓB DOŚWIADCZONYCH KATASTROFĄ POWODZIOWĄ

Next
Next

PRAKTYKA KOREGULACJI “BACK TO BACK”